Luzodajnia

Forum wielotematyczne dla każdego !

Nie jesteś zalogowany na forum.

Ogłoszenie

Witamy na Forum wielotematycznym dla każdego ! - Luzodajnia

#1 2015-06-08 21:22:42

Lisciu
Założyciel
Skąd: Zamość/Szczebrzeszyn
Dołączył: 2015-06-05
Liczba postów: 283
WWW
Windows 7Chrome 43.0.2357.81

Opowiadania o Creepypastach

Parę opowiadań o creepypastach [sred])
Życzę wszystkim miłego czytania !

3 lipca 2009 otrzymałem e-mail’a od mojego przyjaciela Matt’a Garcia w którym po prostu spytał mnie: "Czy słyszałeś o smile.jpg?
Odpisałem mu szczerze: "Nie, nie słyszałem... czy to jakiś plik? Co to jest? "
Potem postanowił mi o tym opowiedzieć:
"Natknąłem się na to wczoraj wieczorem. Najwyraźniej jest to jakiś stary obrazek, lecz nie wiadomo kto go umieścił i po co. Dziwnie wpływa na ludzi, którzy na niego patrzą. Bardzo trudno jest go znaleźć, bo przeważnie okazuje się fałszywym plikiem albo został już usunięty. Może mi się tylko wydaję, ale gdy go oglądam czuję się dziwnie, jakby coś zza obrazu patrzyło na mnie. Za pierwszym razem wystraszyłem się nie na żarty i natychmiast zamknąłem przeglądarkę. Nie mówię, że obrazy na zdjęciu są straszne, ale te kolory i wzory, mają w sobie jakiś hipnotyczny efekt. Powinieneś sam to sprawdzić i ocenić. Poniżej wysyłam ci link do strony i zdjęcia. Daj znać, co o tym myślisz. -Matt G.
Odkąd otrzymałem e-mail’a od Matt’a, sprawdziłem tę historię i zapisałem tajemniczy obrazek na dysku. Badałem go przez ostatnie pięć dni. Mogę powiedzieć jedno, …moje koszmary stały się bardzo realistyczne. Ten obraz związał się ze mną. Przyłapałem się na myśleniu o nim kilka razy w ciągu dnia. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze miałem koszmary. Ale ten tydzień był inny. Czułem, że stały się one bardziej rzeczywiste. Nie mówię, że uwierzyłem w tą historię, ale powiem, że jest to … trochę ironiczne. Sami sprawdźcie . Na dole tego postu znajduje się link do ściągnięcia oryginalnego smile.jpg. A teraz opowiem wam historię Mary. Mówi się, że ten obrazek zniszczył jej życie. – Shad

Ciekawy przypadek Mary

Po raz pierwszy spotkałem się osobiście z Mary E. latem 2007 roku. Umówiłem się z jej mężem, Terence’em, abym mógł przeprowadzić z nią wywiad . Mary początkowo zgodziła się, bo nie byłem reporterem, ale raczej amatorskim pisarzem gromadzącym informacje na kilka tematów na uczelnie, jeśli wszystko by poszło zgodnie z planem, zebrałbym trochę czystej fantazji. Zaplanowaliśmy rozmowę na weekend, kiedy akurat byłem w Chicago z niepowiązanych spraw, ale w ostatniej chwili Mary zmieniła zdanie i zamknęła się w swojej sypialni, odmawiając wizyty ze mną. Przez pół godziny siedziałem z Terence’em przed drzwiami sypialni, następnie słuchałem i robiłem notatki gdy Terence próbował bezskutecznie uspokoić żonę. Rzeczy, które Mary mówiła nie były zbyt sensowne, ale nadające się do wzorca, którego się spodziewałem: choć nie widziałem jej, wiem, że płakała i częściej niż jej wymówki aby nie rozmawiać ze mną, skupiała się na chaotycznym dialogu z jakaś wyimaginowaną istotą, z jej snów lub koszmarów. Terence przeprosił mnie z całego serca, kiedy przestał uspokajać Mary, a ja starałem się ją przekonać, przypominając, że nie jestem reporterem w poszukiwaniu historii, ale tylko ciekawym, młodym człowiekiem w poszukiwaniu informacji. Poza tym, pomyślałem, że może mógłbym dowiedzieć się czegoś o niej w inny sposób jeżeli tylko zdobędę odpowiednie materiały.
Mary E. była odpowiedzialna za obsługę sieci internetowej w niewielkiej siedzibie w Chicago Bulletin Board System w 1992 r., kiedy po raz pierwszy zetknęła się ze smile.jpg i jej życie zmieniło się na zawsze. Ona i Terence byli małżeństwem tylko od pięciu miesięcy. Mary była jedną z około 400 osób, którzy widzieli obraz, kiedy został opublikowany na BBS jako hiperłącze, jednak była ona jedyną osobą, która otwarcie mówiła o tym doświadczeniu. Reszta pozostała anonimowa, lub być może nie żyje. W 2005 r., kiedy byłem dopiero w dziesiątej klasie, smile.jpg po raz pierwszy zwrócił moją uwagę przez rosnące zainteresowanie w internetowych, niewyjaśnionych zjawiskach. Mary była najczęściej wskazywaną ofiarą tego, co jest czasem określane jako "Smile.dog", nazwa smile.jpg jest to rzekome ułatwienie do wyświetlenia. To, co ożywiło moje zainteresowanie (nie oczywiste elementy grozy cyber legend i moja skłonność ku takim rzeczom) był zwykły brak informacji, zazwyczaj ludzie nie wierzą, że może istnieć coś poza plotką czy mistyfikacją.
Ten przypadek jest wyjątkowy, ponieważ, mimo że cały fenomen opiera się tylko na jednym obrazku, nigdzie nie można go znaleźć. To oczywiste, że wiele fałszywych i pozornych śmieci internetowych nazwanych smile.jpg, pojawia się na najczęściej odwiedzanych stronach o tematyce paranormalnej na przykład takich jak 4chan czy imageboard. Podejrzewa się, że są to podróbki, bo nie oddziaływają na ludzi tak samo jak prawdziwy smile.jpg , który może powodować nagłą padaczkę, ból w skroniach lub silne poczucie niepokoju. Te rzekome reakcje są jednymi z powodów, dlaczego smile.jpg traktuje się z taką pogardą, ponieważ wydaje się być oczywistym absurdem, ale w zależności kogo spytamy o niechęć do potwierdzania istnienia smile.jpg jest po prostu spowodowana strachem lub po prostu niedowierzaniem.
Ani smile.jpg ani Smile.dog nie jest nigdzie wspomniany na Wikipedii, ale na stronie znajdują się artykuły o innych skandalicznych przypadkach jak hello.jpg lub 2girls1cup, wszelkie próby stworzenia strony o smile.jpg są usuwane przez jednego z wielu administratorów encyklopedii.
Spotkania z smile.jpg są materiałami napędzającymi powstawanie legend Internetu. Historia Mary E. nie jest jedyna, istnieją niepotwierdzone pogłoski, że pokazano smile.jpg w pierwszych dniach istnienia Usenet. Istnieje nawet opowieść, że w 2002 r. haker sfloodował forum humoru i satyry strony Something Awful zdjęciami Smile.dog, powodując, że prawie połowa użytkowników forum dostała padaczki. Mówi się też, że od połowy lat 90 do ich końca, smile.jpg był przekazywany na Usenet jako załącznik w e-mail’ach łańcuszkowych z tematem "UŚMIECHNIJ SIĘ! BÓG CIĘ KOCHA!” Jednak pomimo wielu odsłon tych afer okazało się, że niewiele osób przyznaje się do brania jakiegokolwiek w tym udziału. Żaden ślad ani link do oryginalnego pliku nigdy nie został odkryty.
Ci, którzy twierdzą, że naprawdę widzieli smile.jpg często tłumaczą się, że byli zbyt zajęci, aby zapisać kopię obrazu na dyskach twardych. Jednak wszystkie domniemane ofiary, podają ten sam opis zdjęcia: Pies-jako stworzenie (zazwyczaj opisywany jako podobny do Husky), oświetlone przez lampę błyskową aparatu, znajduje się w mrocznym pokoju, jedyny szczegół, który jest widoczny w tle jest ręka ludzka, wychodząca z ciemności po lewej stronie ramki. Ręka jest pusta, ale zazwyczaj opisywana jest jako „machająca” lub „kiwająca”. Oczywiście, najwięcej uwagi poświęca się psu (lub stworzeniu podobnemu do psa, ponieważ nikt tak naprawdę do końca nie wie co widział). Pysk zwierzęcia rzekomo dzieli szeroki uśmiech, który ukazuje dwa rzędy białych, bardzo prostych, bardzo ostrych, bardzo ludzko wyglądających zębów…

Podaję trzy pliki "smile.jpg"

Cyfrowo ulepszona wersja:
http://images4.wikia...og_enhanced.jpg

Oryginalny obraz z dodanej creepypasty:
http://images2.wikia...e/Smile.dog.jpg

Obraz najczęściej używany. Nie oryginał:
http://images3.wikia...cd/Smiledog.jpg



W kąpieli...


Czy kiedykolwiek brałeś prysznic, kiedy byłeś sam w domu i miałeś wrażenie, że coś porusza się za kotarą? A może cię podgląda? Spoglądasz wtedy na to coś? Dostrzegłeś niemal niewidoczną linię brwi lub pęczek skołtunionych, przetłuszczonych włosów wystających powyżej kotarę? To nie jest dobry pomysł. TO nie będzie zadowolone jeśli je ujrzysz. Najbardziej lubi moment, w którym masz szampon na włosach, a Twoje oczy są mocno zaciśnięte; albo-jeszcze lepiej! Kiedy mydlana piana pokrywa całą twoją, różową twarz. Uwielbia to, gdyż Twoje oczy są tak mocno zaciśnięte; i nawet jeśli chciałbyś je otworzyć, bo usłyszałbyś jakiś podejrzany dźwięk jak delikatne skrobanie o plastikową kotarę lub zgrzytanie pazurami o kafelki w łazience...albo chociażby ledwo słyszalne kapanie śliny lub potu lub...oh, Bóg jeden wie czego jeszcze! W kazdym bądź razie nie otworzysz swych oczu, ponieważ to by bolało. Prawda? W rzeczy samej. Nie otwieraj oczu! Ponieważ jeśli to zrobisz ujrzysz jego oblicze, twój wzrok napotka jego spojrzenie...Cóż. Na pewno się zorientuje...

Migoczące Światła

Autor: Maldream
Tłumaczenie: CierpnacaSkora AKA RivetTheEmperor

Nie pamiętam jak to się zaczęło. Wiem tylko tyle, że muszę je włączać. Wszystkie.
Światła.
Coś ukrywa się w ciemności. Czasem udaje mi się to przelotnie dojrzeć. Gdy jest blisko. Gdy światła migoczą.
Słyszę jak to coś oddycha. Czymkolwiek to jest, nie jest to jakiś koszmarny zbiór części ciała, który ledwie trzyma się życia. To brzmi jakby było sprawne, silne. Brzmi jak łowca, który czyha na ofiarę.
Coś musi być nie tak z elektryką w tym domu. Światła gasną, gdy wyjdę z pokoju. Te, które nie gasną są albo ciemne, słabe albo migoczą. Zwłaszcza jarzeniówki. Przeklinam dzień w którym postanowiłem kupić jarzeniówki.
Tak więc, jestem tu. Biegam z pokoju do pokoju, desperacko wciskając włączniki światła, które wcisnąłem zaledwie kilka minut wcześniej. Desperacko usiłuję pozostać w świetle, ale nie mogę przestać się przemieszczać.
Jeśli będę w pokoju, gdy światła zgasną, to coś zbliża się do mnie.
Są inni tacy jak ja, jestem tego pewien. Robią dokładnie te samą rzecz co ja - włączają światła tak szybko jak potrafią, ale jakoś nigdy na nich nie wpadam. Mimo to, słyszę ich i odzywam się do nich.
Wydaje mi się, że zaczynamy działać w sposób skoordynowany. Teraz więcej świateł jest zapalonych. Nie wszystkie, ale więcej.
Robię to już od tak dawna. Jak długo można pozostawać w stanie paniki? Jak długo można biegać po tych samych pokojach?
Jak długo można gapić się na żarówkę i modlić się do boga w którego się nie wierzy, żeby światło pozostało, choć chwilę dłużej?
Robię to już od tak dawna, że normalność, powstrzymywana przez adrenalinę i pot, zaczyna się umacniać. Prawie, że zaczynam się śmiać - naprawdę muszę się odlać.
To coś jest blisko. Światło jest włączone w tym pokoju, ale pomieszczenie obok wypełnia błysk niestabilnej jarzeniówki. To chyba kuchnia - nie pamiętam. Czuję, że to coś jest tam, czeka blisko drzwi. Czeka, aż moje światło też zacznie migotać.
Ale wiem, że to coś przegrywa. Coraz więcej i więcej świateł jest włączonych. Jestem pewien, że widziałem jednego z pozostałych, gdy wchodziłem do tego pomieszczenia. Wygrywamy. Wszystko będzie z nami w porządku.
Muszę tylko utrzymać te światło włączone. Potrzeba mi tylko tego, żeby było stabilne. Potrzebna mi...
Światło w następnym pokoju nagle przestaje migotać. Jest włączone. Silne. Stabilne.
Wszystkie są włączone. Światła są włączone. To coś nie może być tutaj.
Wygraliśmy. Jestem bezpieczny.
Wciąż nie mogę dostrzec nikogo innego, ale teraz to już bez znaczenia. To coś odeszło, a ja wciąż muszę się odlać.
Idę do łazienki. Silne, stabilne światło. Nasz rachunek za prąd będzie wyższy niż zazwyczaj, ale nie dbam o to.
Zamykam drzwi. Musiałem biegać godzinami, tak bardzo chce mi się oddać mocz! Bezmyślnie, nawyk w pełnej sile, moja głupia, zdradziecka ręka naciska na przełącznik światła, żeby je włączyć.
Tylko, że światło było już zapalone. Ten ruch sprawia, że światło gaśnie.
Czuję gorący oddech na swojej szyi.
Przynajmniej już nie chce mi się sikać.

Wizjer

Kiedyś w małym mieście żył sobie młody chłopak imieniem John Sadley.
Nie przepadał za ludźmi,
był bardziej człowiekiem zamkniętym w sobie.
Jeszcze niedawno chodził do szkoły, lecz po napisaniu matury rodzice wysłali go "na swoje".
John znalazł pracę, i mieszkanie w bardzo starej kamienicy.

To mieszkanie leżało na poddaszu, a tuż obok były zamknięte drzwi na strych.
Chłopak po wprowadzeniu się do owego mieszkania był bardzo szczęśliwy, że na razie udało mu się ułożyć życie.
Nawet znalazł sobię kolegę, co prawda starszego od siebie i ciągle pijanego, ale także dość inteligentnego człowieka.
Kiedy tylko John miał jakiś problem w pracy,
zapraszał sąsiada do siebie na piwo i razem próbowali stawić mu czoła.

Nazywał się Jim Crow.
Był odludkiem od kiedy opuściła go żona i jego dwójka dzieci,
nikt poza John'em nie zwracał na niego uwagi.
Chociaż dużo pił był bardzo schludny i elegancki.
Mieszkał jedno piętro pod John'em i żadko wychodził trzeźwy z domu.
Czasem kiedy John był "zawalony" pracą Jim wychodził po wódkę mocno trzaskając drzwiami,
wracał też śpiewając, co budziło Johna ze snu.
Lecz John był na tyle wyrozumiały, że nie był na niego zły.

Wczesną wiosną John wybrał się na zasłużony urlop,
co prawda nie miał na tyle dużo pieniedzy żeby wyjechać z miasta, więc został w domu,
i postanowił ponaprawiać conieco.
Uszczelnił okna, pomalował ściany, jednak kiedy skończył malować zauważył, że w jednym miejscu farba odpada, po prostu nie chce się trzymać ściany. John chciał jakoś temu zaradzić, więc najpierw sprawdził co jest tego przyczyną, podszedł do ściany, lecz kiedy tylko ją dotknął tynk odpadł, a jego oczom ukazała się dziura wielkości palca, to była sąsiednia ściana z zamkniętym strychem. John zrobił to, co pewnie każdy człowiek zrobiłby na jego miejscu, czyli zajrzał przez dziurę, niestety było zbyt ciemno, żeby cokolwiek zauważył. Było już późno więc stwierdził, że jutro się tym zajmie poczym postanowił,
że nie będzie już palić w domu tylko będzie wychodził na korytarz.

Wyszedł więc na klatkę schodową żeby zapalić papierosa.
Usiadł na ziemi, na przeciwko masywnych, prostych, sosnowych drzwi (były to drzwi od strychu).
Siedział i rozmyślał co jeszcze można zrobić na urlopie.
Nagle lekko uniósł głowę i zobaczył wizjer, wizjer, który był umieszczony dość wysoko na wielkich drzwiach. Zaciekawiony podszedł i spojrzał w niego, w tym momencie poczuł się jakby ktoś stał z nim oko w oko. Wystraszył się i wszedł spowrotem do mieszkania.
Położył się na łóżku, i już miał zasypiać kiedy poczuł lekki powiew wiatru "Boże, myślałem, że wszystkie okna są dobrze uszczelnione" Wydusił przez zęby. Lecz po sprawdzeniu wszystkich okien doszedł do wniosku, że to musi być z dziury, dziury, która w nocy wydawała się jakaś większa. "Przeżyję jedną noc" pomyślał, poczym położył się nieodrywając wzroku od dziury, która znajdywała się na wprost niego.

John dość szybko zasnął, lecz obudził się o 4 w nocy, było mu bardzo zimno, kiedy tylko spojrzał przed siebie, zobaczył ogromny otwór, był na tyle duży, że mogłoby przejść przez niego dwuosobowe łóżko."Czy to jest jakiś żart" krzyknął, poczym zeskoczył z łóżka przeszedł przez dziurę i znalazł się na strychu, o dziwo było tu cieplej, chociaż u Johna w pokoju było strasznie ciemno, tutaj poczuł się jakby nawet on nie istniał, nie widział swoich dłoni, chociaż machał nimi przed swoimi oczami, w tej całej ciszy nagle usłyszał Jimi'ego, jego lekki głos i jakby pukanie, to stawało się coraz głośniejsze, nagle John zerwał się z łóżka i otworzył drzwi "Witam Pana!, co tam urlopik?" wesołym głosem spytał Jim – "Taa urlopik" dość niespokojnie wypowiadając, zaprosił Jima do domu. "Chcesz kawy" zapytał, - "Niee, ja już dzisiał swoje wypiłem". John zebrał swoje myśli patrząc na ścianę, w której była tylko malutka dziurka. - "Coś Ty taki przerażony sąsiad?"
"Aa, widzisz nawet mój urlop nie może przebiec spokojnie" odpowiedział z uśmiechem, który zaraz zniknął z jego twarzy poczym kontynuował, - "Słuchaj, wiesz coś o tym zamkniętym strychu?"
Jim spojrzał na niego zdziwiony "Pewnie, że tak dostałem go od mojej babci razem z mieszkaniem, ale otwierałem go tylko raz, nawet niewiem gdzie jest klucz", "A mógłbyś dla mnie poszukać tego klucza?" zapytał niepewnie, " Oczywiscie sąsiad, dla Ciebie wszystko, tylko jeśli mogę zapytać, po co?", - "po prostu jestem ciekawy", " Dobra, widzę, że jakiś nie w sosie dzisiaj, zaraz po nie skoczę". Jim dopił kawę i poszedł do domu szukać klucza. John wyszedł z nim i usiadł na klatce przed drzwiami na strych, wpatrywał się w nie, i czuł się tak jakby one wpatrywały się w niego, nagle usłyszał głos z dołu "Eee, chyba je gdzieś zgubiłem, nie wiem gdzie one są!" John lekko zrezygnowany wykrzyczał "A nie masz czegoś czym mogłoby się wyłamać drzwi?!", "Zaraz będę z tym czego nam trzeba" powiedział Jim poczym wrócił do mieszkania.

W tym czasie John podszedł do drzwi aby obejrzeć, jak i, z której strony wepchnąć łom, pociągnął je lekko za klamkę, przy czym spojrzał w wizjer, ciarki przeszyły go całego, przez chwilę nie mógł się ruszyć, mimo to, że jedyne co widział to krzywe cienie. John znów doznał tego uczucia, uczucia, że ktoś na niego patrzy, lecz tym razem był zbyt zdeterminowany, pociągnął mocniej niż poprzednio i usłyszał trzask, był to odgłos pękającego drewna. Nagle John usłyszał jak Jim klnie z dołu, to tylko utwierdziło go w tym, że sam musi sobie poradzić z tymi drzwiami. Pociągnął więc drugi i trzeci raz, ciągle czując na sobie ten wzrok, razem z rosnącym w nim niepokojem szarpał coraz mocniej, w końcu zaparł się nogą i pociągnął z całej siły. Przy wielkim trzasku uniosło się mnóstwo kurzu, a John czekając, aż opadnie dmuchał przed siebie, aby tylko coś ujrzeć. Kiedy tylko kurz opadł John stanął jak wryty, nie był w stanie wycisnąć z siebie ani krzyku, ani najmniejszego jęku, to co zobaczył po prostu odjęło mu zmysły.
To był Jim, zwisał on z belki, a jego sina twarz i przekrwione oczy z odległości 5 cm spoglądały prosto na Johna, było tak cicho, że John słyszał tylko bicie swojego serca, a cały jego widok przysłaniał martwy wzrok Jima, nagle usłyszał głos, jakby ktoś wybudzał go ze snu – "Już idę, znalazłem"..

Wizyta na cmentarzu

Był wczesny, ciemny poranek, gdy starsza kobieta położyła dłoń na nagrobku.

"Henry Blackwood (1938-2004)"

Położyła na nim kwiaty i zapłakała. Coś, czego nie zwykła robić. W każdą rocznicę śmierci Henry'ego przynosiła coś, co do niego należało. Jej pamięć nie była tak dobra, jak kiedyś, więc jej mózg potrzebował trochę wysiłku, aby to zrobić. Przyniosła coś, czego jej mąż nienawidził. Aparat słuchowy. Przypomniała sobie, jak nigdy nie chciał go używać, upierając się, że nie ma problemów ze słuchem, pomimo oglądania telewizji na pełnej głośności.

Jedyne, czego teraz chciała, to powrót jej ukochanego.

-Oh, Henry-padła na kolana i spojrzała w niebo-Jak bardzo chciałabym, żebyś wrócił.

Nagle, przez zamglone łzami oczy, ujrzała czerwoną gwiazdę na niebie. Jej światło było bardzo słabe. Nagle usłyszała złośliwy chichot, gwiazda zabłysnęła i zniknęła. Otarła łzy z oczu. Dziwne. Czy to tylko wytwór jej wyobraźni? Wstała i się rozejrzała, ale nie zobaczyła niczego dziwnego. Najwyraźniej, to było nic innego, jak jej wyobraźnia. Zaśmiała się ze swojej naiwności i nagle w jej głowie pojawiło się pytanie: Czy bateria w aparacie słuchowym jeszcze działa? Włożyła aparat do ucha i go włączyła. Usłyszała trzepot skrzydeł kruka na pobliskim drzewie. Aparat działał prawdopodobnie dlatego, że mąż bardzo rzadko go używał. Wtedy, przełykając ślinę, przyłożyła ucho do nagrobka. Jej usta otworzyły się ze zgrozą, gdy usłyszała drapanie, uderzanie i paniczne wrzaski dobrze znanej jej osoby.

Nigdy nie lubiłam Emily

Nigdy nie lubiłam Emily.
Nie dlatego, że coś mi zrobiła, po prostu patrzyła zawsze tym chytrym, wszechwiedzącym wzrokiem. I ten "znam twój brzydki sekret" uśmiech. Jakby podsłuchiwała wszystkich rozmów i mogłaby powiedzieć o nich każdemu, gdyby chciała.
Miała taki zwyczaj zjawiania się wtedy, kiedy nikt się jej nie spodziewał. Niezaproszona. Ale była tam, z uśmiechem, bo wiedziała, że cię zaskoczyła, a ty robiłaś wszystko, żeby nie być w jej pobliżu. Mama tylko by westchnęła i powiedziała:
- Cóż, ona jest jak rodzina, nie wiem, dlaczego tak jej nie lubisz, przecież nigdy nic ci nie zrobiła, prawda? Oczywiście, że nie zamierzam jej odesłać, nie wygłupiaj się.
Postanowiłam pozbyć się Emily na dobre. Poszłam z nią do parku i kiedy przechodziłyśmy przez most nad małym jeziorkiem, wypchnęłam Emily przez ozdobną balustradę do zimnego jeziora. Było trudniej niż sądziłam, ale jakoś ją wypchnęłam i patrzyłam, jak znika pod powierzchnią.
Z uczuciem ulgi poszłam do domu, wolna od Emily na zawsze. Mama nawet nie zapytała, czemu nie wróciła ze mną. Prawdopodobnie dlatego, że kiedy weszłam do pokoju, zobaczyłam tam Emily, siedzącą na moim łóżku z chytrym, "znam twój sekret", uśmiechem.
Ociekała wodą z jeziora.
Boże, pomóż mi, chyba zaraz oszaleję.
Kto by pomyślał, że lalki potrafią pływać?

PLIK ZDJĘĆ
Młoda dziewczyna idąc ze szkoły do domu znalazła niewielki plik zdjęć z polaroida leżących w rynsztoku. Było ich łącznie dwadzieścia, były spięte gumką aptekarską. Podniosła je i zaczęła przeglądać w drodze do domu. Pierwsze zdjęcie przedstawiało upiornie bladego człowieka na czarnym tle, stojącego tak daleko od aparatu, że nie widziała żadnych szczegółów.
Dziewczyna spojrzała na następne zdjęcie. Przedstawiało ono tego samego człowieka stojącego trochę bliżej.
Dziewczyna szybko przejrzała kilka następnych zdjęć. Na każdym kolejnym zdjęciu mężczyzna stał bliżej i był odrobinę wyraźniejszy.
Skręcając w ulicę na której był jej dom, dziewczyna odkryła że mężczyzna na zdjęciach wyraźnie na nią patrzy, nawet gdy ruszała zdjęciem na prawo i lewo. Przestraszyło ją to, ale ciągle przeglądała zdjęcia.
Na dziewiętnastym zdjęciu mężczyzna był tak blisko, że jego twarz wypełniała całe zdjęcie. Miał najbardziej przerażający wyraz twarzy, jaki kiedykolwiek widziała. Wchodząc na podjazd wzięła do rąk ostatnie zdjęcie.
Zamiast obrazu, były na nim napisane dwa słowa: "Wystarczająco blisko".
Słysząc krzyk na zewnątrz domu brat dziewczyny natychmiast pobiegł do drzwi. Po otwarciu zobaczył jedynie plik zdjęć leżących na progu. Postać ze zdjęcia na wierzchu przypominała jego siostrę, tyle że bardzo bladą, ale stała za daleko i nie był pewien czy to ona

Tissue.avi
Kilka lat temu zespół rock&rollowy Titanium Tissue miał nagrać pierwszą w swojej karierze płytę.
Gdy dzień ten nadszedł stawili się w studiu z całym sprzętem.
Od razu zauważyli że od inżyniera dźwięku płynęła dziwna niepokojąca wręcz zła energia, nie taka ciemność do jakiej przywykli z uwagi na charakter zespołu, było to zimne bezlitosne zło.
Jego oczy nie były oczami człowieka nie było w nich tęczówek, były całe czarne i nie odbijały światła mimo wielu ustawionych w pomieszczeniu świateł.
Mimo tego zdawał się zachowywać normalnie.
Po rozstawieniu sprzętu wchodzili po kolei do komory dźwiękoszczelnej i każdy nagrywał swoje partie pod czujnym okiem dźwiękowca
Tego dnia udało im się nagrać cztery utwory.
Po skończonej pracy opuścili studio, do którego mieli wrócić następnego dnia by dokończyć materiał zostawiając dźwiękowca który to miał dokonać obróbki nagrań.
Następnego dnia gdy pojawili się przed budynkiem studia zastali na miejscu radiowozy i policjantów kręcących się w okolicy
Nie wiedząc co się dzieje próbowali dostać się do środka.
Niestety na drodze stanął im komisarz Garrison który oświadczył, że widziano ich w miejscu zbrodni jako ostatnich.
Muzycy zostali zatrzymani.
Technicy którzy przybyli na miejsce zdarzanie zastali potworny widok.
Inżynier leżał martwy na konsolecie
Na korpusie widniały tysiące malutkich dziurek wielkości szpilki.
Szczególne ich nagromadzenie dało się zauważyć w miejscu serca.
Żebra były wygięte do wewnątrz czaszka była spłaszczona i jakby rozciągnięta na boki
Prawa ręka dźwiękowca spoczywała na klawiaturze komputera na którego ekranie widniał komunikat o treści "Czy na pewno chcesz usunąć plik?"
W pewnym momencie dłoń ofiary drgnęła wciskając klawisz ESC anulując usunięcie pliku.
Pozostał tylko otwarty folder z jednym plikiem o nazwie Tissue.avi
Nie da się nawiązać kontaktu ze śledczymi analizującymi ten film, wiadomo tylko że po ujrzeniu filmu natychmiastowo zwalniali się z pracy i wszelki słuch o nich ginął

Oto ten film oglądacie na własną odpowiedzialność ja widziałem i teraz żałuję: www.youtube.com/watch?v=LLfaQAW3g0c

Rzeźba

To stało się kilka lat temu. Rodzice postanowili spędzić noc poza miastem. Zadzwonili więc po swoją zaufaną opiekunkę i poprosili, aby zajęła się ich dwójką dzieci. Kiedy dziewczyna przyszła, dzieciaki już spały, wystarczyło więc, aby była w domu i co jakiś czas zaglądała, czy z maluchami wszystko w porządku.
Zbliżała się północ i znudzona opiekunka postanowiła obejrzeć telewizję. Niestety w salonie na parterze nie było kablówki (rodzicie nie chcieli, aby ich pociechy miały dostęp do nieodpowiednich dla dzieci kanałów). W tej sytuacji dziewczyna zadzwoniła do gospodarzy i spytała, czy może skorzystać z telewizora w ich sypialni. Rodzice oczywiście się zgodzili, jednak opiekunka miała jeszcze jedną prośbę - zapytała czy może czymś przykryć znajdującą się w tym pokoju rzeźbę przedstawiającą anioła, ponieważ twarz tej postaci ją przeraża.
W tym momencie w słuchawce zapadła cisza, dopiero po chwili ojciec rozmawiający z dziewczyną powiedział "...Zabierz dzieci i uciekajcie z domu... wezwiemy policję. Nie mamy w domu takiej rzeźby."

Policja przybyła już trzy minuty później, w domu znajdowały się trzy zmasakrowane ciała. Rzeźby nie odnaleziono.

Nie tylko psy potrafią lizać

Opowiedziane przez Liz Langridge (Australia):
Młoda dziewczyna imieniem Lisa zostawała sama w domu kiedy jej rodzice pracowali do późna. Rodzice kupili jej do towarzystwa psa. Pewnej nocy Lisa obudziła się słysząc nieustające kapanie. Wstała i poszła do kuchni żeby dokręcić kurek. Kiedy wróciła do pokoju włożyła rękę pod łóżko i pies ją polizał. Kapanie nie ustawało więc poszła do łazienki, aby i tam dokręcić kran. Kładąc się znów wsunęła dłoń pod łóżko i pies znów ją polizał. Jednak kapanie nie ustawało. Wyszła na zewnątrz i podokręcała wszystkie krany. Wróciła do łóżka i znów dała psu rękę do polizania. Kapanie nie ustawało! Kap kap kap. Zaczęła nasłuchiwać skąd dochodzi dźwięk – pochodził z jej szafy! Otworzyła ją i zobaczyła swojego psa wiszącego do góry nogami, z rozciętym gardłem i napis wewnątrz szafy: „Ludzie też potrafią lizać!!!”

Wiadomość

Nie potraktuj tego od razu jako bredzenia jakiegoś obłąkańca. Jest jakiś sens tej historii, ale musisz przeczytać to do końca.

Patrz- wszyscy zastanawiamy się czy podróże w czasie są możliwe, prawda? Otóż, pozwól, że coś ci powiem- są. Wiem, że pewnie w to nie uwierzysz, ale jestem z przyszłości. To naprawdę wspaniała sprawa, móc widzieć przeszłość, oglądać dawne wydarzenia i tak dalej. Wiemy teraz więcej niż kiedykolwiek.

Za tym wszystkim stoi jednak ważniejszy cel. Nie pozwalają nam zaglądać w przeszłość i NIGDY nie wolno nam kontaktować się z samym sobą. Powiem ci coś- właśnie łamię ten przepis. Tak stary, gadasz z samym sobą; przyszłym sobą. Zabiją mnie za to, ale wiesz co? Pogodziłem się z tym. Mówiąc do ciebie zapobiegam czemuś, co jest GORSZE niż śmierć. Nie mogę ci wprost powiedzieć co masz robić, bo filtry to wyłapią. Nie mogę zrobić zbyt wiele, mogę wysłać ci tylko małą wskazówkę.

Siebie tylko będę mógł winić, jeśli nie zrozumiesz wiadomości, którą tworzą pierwsze słowa każdego akapitu...

Offline

Użytkowników czytających ten temat: 0, gości: 1
[Bot] ClaudeBot